czwartek, 9 stycznia 2014

Baśnie Oscara Wilda oczami Marcelli Manicardi


W rękach mam kolejną książkę z moich dziecięcych zbiorów. Jest w stanie prawie idealnym, nie ma pozaginanych rogów, żadnych ubytków na okładce, nawet odcisków dziecięcych palców. Znajduję tylko kilka zasuszonych kwiatków i pokruszonych liści między kartkami. Choć nie należała do moich ulubionych doskonale ją pamiętam - twardą, szarą okładkę z posągową twarzą płaczącego Księcia oraz ponure i tajemnicze obrazy ilustrujące smutne historie. Mowa o baśniach Oscara Wilda wydanych przez Polską Oficynę Wydawniczą "BGW" z ilustracjami Marcelli Manicardi. Niesamowite obrazy tej włoskiej artystki budziły we mnie ambiwalentne uczucia - pomieszanie lęku i fascynacji. 


Najpiękniejsze Baśnie, Najwięksi Bajkopisarze/ Oscar Wilde
 - il. M. Manicardi (wyd. włoskie)


Marcelli Manicardi nie znalazłam na Wikipedii, nie znam też włoskiego, żeby dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Dowiedziałam się jedynie, że urodziła się 11 października 1960 r. w Padwie. Studiowała na Akademii Sztuk Pięknych w Wenecji, gdzie natychmiast dostrzeżono jej talent do twórczego interpretowania sztuki. Wydano kilka książek z jej ilustracjami, z czego najsłynniejszą "Wilde" opublikowano również w Polsce. Przez dwadzieścia lat nauczyła w szkole artystycznej w prowincji Pordenone. Umarła nagle 10 grudnia 2009 roku.

 





"[...]— Książę wydaje bal jutro wieczór — szeptał młody student — a moja ukochana też tam będzie. Jeśli jej przyniosę czerwoną różę, będzie ze mną tańczyć aż do świtu. Jeśli jej przyniosę czerwoną różę, będę ją trzymał w swych objęciach, ona oprze główkę na mym ramieniu, a dłoń jej spocznie w mej dłoni. Ale w całym tym ogrodzie nie ma czerwonej róży, więc będę siedział sam, i ona nie zwróci na mnie uwagi. Przejdzie mimo mnie obojętna, i serce mi pęknie z żalu.[...]
Słowik zrozumiał powód troski studenta i, siedząc w swym gniazdku na dębie, w milczeniu rozważał tajemnicę miłości. Nagle rozpiął do lotu ciemne skrzydełka i wzbił się w powietrze. Jak cień przemknął przez gaik i jak cień poszybował w stronę ogrodu. [...] I słowik frunął w stronę krzewu, co rósł pod oknem studenta.
— Daj mi czerwoną różę — prosił — a zaśpiewam ci najsłodszą moją pieśń.
Krzew jednak potrząsnął głową.
— Moje róże są czerwone — odparł — tak czerwone jak nóżki gołębia i czerwieńsze od dużych wachlarzy z koralu, które się chwieją i kołyszą w otchłaniach oceanu. Ale zima zmroziła mi żyły, mróz zwarzył pączki, a burza połamała gałązki moje, i nie będę mieć róż tego roku.
— Jednej tylko róży czerwonej potrzebuję — prosił słowik — tylko jednej czerwonej róży! Czy w żaden sposób nie mógłbym jej dostać?
— Jest jeden sposób — odparł krzew — ale sposób tak straszny, że nie śmiem ci powiedzieć.
— Powiedz — prosił słowik — ja się nie przerażę.
— Jeśli potrzebujesz czerwonej róży — rzekł krzew — musisz ją wyczarować pieśnią przy świetle księżyca i zabarwić własną krwią serdeczną. Musisz mi śpiewać z piersią wbitą na cierń. Całą noc musisz mi śpiewać, cierń musi się wdzierać w twą pierś, a krew twoja musi wpłynąć w me żyły i stać się moją. [...]
Przez całą noc słowik śpiewał, a cierń coraz głębiej wbijał się w jego pierś, z której wraz z krwią uchodziło też życie. Śpiewał najpierw o narodzinach miłości w sercu młodzieńca i dziewczyny. A na najwyższej gałązeczce różanego krzewu rozkwitała cudowna róża, listek za listeczkiem, w miarę jak pieśń nowa następowała po pieśni przebrzmiałej. [...] I cudowna róża stała się szkarłatna, jak purpura wschodzącego słońca. Szkarłatny był wianek płatków i szkarłatny rubin serca. Ale głos słowika słabł z każdą chwilą i skrzydełka poczęły trzepotać, a mgła przesłoniła mu oczy. Coraz słabiej brzmiał jego śpiew, a śpiewak coraz
wyraźniej czuł, że go coś dusi w krtani. [...]
Patrz! patrz! — krzyknął krzew — oto róża skończona!
Słowik jednak nic już nie odpowiedział, bo leżał martwy w bujnej trawie, z cierniem w sercu.
A w południe student otworzył okno i wyjrzał na ogród.
— Cóż to! — krzyknął. — Jakiż szczęśliwy traf! Czerwona róża! Nigdy w życiu nie widziałem podobnej. Jest tak przecudna, że najpewniej musi mieć długą łacińską nazwę. — I, wychyliwszy się z okna, zerwał kwiat.[...]
Córka profesora siedziała przed domem, zwijając na szpulkę błękitny jedwab, a u nóg jej leżał mały piesek.
— Powiedziałaś, że będziesz ze mną tańczyć, jeśli ci przyniosę czerwoną różę! — zawołał student. — Oto róża tak czerwona jak żadna inna na całym świecie. Dziś wieczór będziesz ją nosić przy sercu, a gdy będziemy tańczyć, ona ci powie, jak bardzo cię kocham.
Ale dziewczyna zmarszczyła brew.
— Zdaje mi się, że kolor ten nie będzie się zgadzał z moją toaletą — odparła — zresztą, siostrzeniec szambelana przysłał mi prawdziwe klejnoty, a każdy przecież wie, że klejnoty znacznie są droższe od kwiatów. [...]
— Cóż to za idiotyzm ta miłość — mówił do siebie student wracając do domu. — Nie jest ani w przybliżeniu tak użyteczna jak logika, niczego bowiem nie dowodzi, a zawsze mówi o rzeczach nieziszczalnych i każe wierzyć w złudę. Istotnie, jest zgoła niepraktyczna, a ponieważ w tym stuleciu należy przede wszystkim mieć na oku względy praktyczne, więc najlepiej zrobię, wracając znów do filozofii i studiując metafizykę.
Wrócił więc do swego pokoju i, zdjąwszy z półki dużą, okurzoną księgę, zatopił się w czytaniu."
O. Wilde "Słowik i róża



piątek, 3 stycznia 2014

O diabłach i innych historiach - Antoni Boratyński

"Nieraz bowiem z bajkami jest tak jak z niektórymi ludźmi: z wiekiem wydają się nam milsi." - trudno mi się nie zgodzić z Hansem Christianem Andersenem, autorem powyższych słów. Zakładając tego bloga chciałabym uratować pewne obrazy z mego dzieciństwa, oczyścić je z kurzu i pajęczyny. Wygrzebałam ze strychu moich starych przyjaciół - wiersze, bajki i baśnie. Tym razem dojrzalszym okiem chcę spojrzeć na książkowe ilustracje i poznać ludzi, którzy od najmłodszych lat kształtowali mają wyobraźnię. Będzie o polskich i zagranicznych ilustratorach książek dla dzieci (tych starych i niedawno wydanych), ale nie tylko. Ten blog ma być zbiorem rysunków, grafik, animacji, które z mojego punktu widzenia są ciekawe i warte uwagi.

Zastanawiałam się kto ma iść na pierwszy ogień. Myślę, że warto wyjaśnić skąd wzięłam pomysł na tytuł bloga i tym samym zacząć od jednej ze starszych książek z bajkami z mojej dziecięcej kolekcji. 
Przedziwne śląskie powiarki - il. A. Boratyński
Przedziwne śląskie powiarki Gustawa Morcinka opatrzone ilustracjami wybitnego polskiego artysty, Antoniego Boratyńskiego. Można się dowiedzieć między innymi O tym, jak diabeł Fafuła chciał ukrść Haneczkę i poznać Żałosną historię o przygodach diabła Fajferka. Książkę dostała moja mama, więc gdy się urodziłam obie miałyśmy dużo frajdy czytając Przedziwne śląskie powiarki.


Przedziwne śląskie powiarki - il. A. Boratyński

Przedziwne śląskie powiarki - il. A. Boratyński
Antoni Boratyński (ur. 1930) studiował na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz na Akademii Sztuki w Budapeszcie. Zajmuje się grafiką warsztatową i użytkową, malarstwem, rysunkiem, ilustracją. Książki z jego ilustracjami ukazały się w 16 krajach. Zilustrował m.in. powieść fantasy pt. Niekończąca się historia, Krabat, Wyspa dzieci, Władca wyspy. 
O Jasiu Kapeluszniku - il. A. Boratyński

il. Antoni Boratyński

El señor Gruñón - il. A.Boratyński 
Krabat - il. A.Boratyński 

Baśń o Królewnie Zubejdzie - il. A.Boratyński 
Szalony zegar - A. Boratyński
Pantofelek pięknej Rodopis - il. A. Boratyński
Laureat wielu nagród, m.in. w konkursach Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek, Nagrody Prezesa Rady Ministrów, Austriackiej nagrody roku dla najlepszego ilustratora, Złotego Jabłka na Biennale Ilustracji BIB w Bratysławie, Premio Europeo w Padwie.

Jego ilustracje mocno działają na wyobraźnię. Często budzą niejednoznaczne emocje, są mroczne i niepokojące. Autor ubiera bajki najczęściej w ciemne, ponure barwy zmierzchu, które malują tajemniczy, magiczny klimat opowiadanych historii.

Niekończąca się historia - il. A. Boratyński

Niekończąca się historia - il. A. Boratyński

Niekończąca się historia - il. A. Boratyński

Niekończąca się historia - il. A. Boratyński